Zabawki robione z pasją

Little_Stars_01
Edyta Sadowska na tle swoich prac

Wciąż w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Brzezinach można oglądać prace Edyty Sadowskiej z koluszkowskiej pracowni LittleStars Rękodzieło. Przy okazji wizyty tej twórczyni w naszej bibliotece przeprowadziliśmy krótką rozmowę dotyczącą jej pasji, która stała się zawodem.

MBP – Skąd u Pani takie zamiłowanie do samodzielnie szytych zabawek?

ES: Moja pasja do szycia narodziła się jeszcze w dzieciństwie, kiedy szyłam ubranka dla lalek i brałam udział w różnych konkursach plastycznych. Zawsze coś tam mamie, która była krawcową, „niszczyłam” z jej rzeczy, choć wtedy nie było dostępu do takich pięknych tkanin jak obecnie.    Zawsze lubiłam to robić i    sprawiało mi to wielką przyjemność, ale później poszłam w innym kierunku. Wybrałam bowiem społeczno-prawny profil studiów. Później, na 10 lat wyjechałam do Wielkiej Brytanii, gdzie poznałam męża pochodzącego z Koluszek. Choć ja urodziłam się w Sycowie pod Wrocławiem, to z okolic Brzezin i Koluszek pochodzi moja rodzina, która wyemigrowała stąd przed laty. Więc po powrocie do Polski wróciłam niejako do swoich korzeni, zamieszkując w Koluszkach, gdzie wychowuję dzieci. Aby umilić sobie ten czas, kupiłam przed laty nową maszynę od szycia i od tego zaczęła się historia mojej pracowni Little Stars Rękodzieło. Było to dokładnie 10 lat temu. Przez ten okres bywało różnie, gdyż uczyłam się szyć samodzielnie metodą prób i błędów i jak mi coś nie wychodziło, często się zniechęcałam. Żadnych kursów nie ukończyłam w tym zakresie, choć może chciałam gdzieś pójść, ale nigdy nie było na to czasu. Korzystałam jednak dużo z różnych lekcji dostępnych Internecie i z czasem zaczęło mi to wychodzić.   

I jak potoczyły się dalsze losy Pani pracowni?:

Zaczęłam, jak chyba większość, od wyprawki dziecięcej. Na początku było ciężko, gdyż z jedną maszyną można zrobić niewiele, lecz teraz mam już pięć maszyn i dużą pracownię, więc można więcej zdziałać. Jest też większy dostęp do różnych materiałów niż przed laty, więc mogę zrobić, to co mi się spodoba. Szycie zabawek przyszło z czasem, jak przyszła moda na nie moda. Jak każdy obserwowałam rynek szukając towaru, na który jest zapotrzebowanie. Jak zaczęła się    pandemia to mocniej poszłam jeszcze w tą stronę, gdyż trzeba było zamknąć się w domu, nie można było wychodzić, a trzeba było coś robić. Więc oddałam się szyciu zabawek, już w 100 procentach. Obecnie jestem zadowolona, że tak się zadziało, robię bowiem, to co zawsze chciałam.

Gdzie szuka Pani pomysłów na swoje zabawki?

Szukam inspiracji na różnych stronach, nie korzystam jednak z gotowych projektów, tylko wszystko robię sama, od początku do końca. Czasami są to nawet tygodnie pracy nad pierwszym egzemplarzem zabawki, gdyż wszystko trzeba wyrysować, wyciąć, a jak już się coś uszyje, to okazuje się, że na przykład głowa nie pasuje do rąk albo ręce do tułowia i trzeba wszystko zaczynać od początku. Z czasem    nabrałam już doświadczenia i mam już jakąś tam wyobraźnię, że potrafię sprawniej coś sobie wyrysować, więc przychodzi mi to obecnie nieco szybciej, żeby trafić w „punkt” i pokazać „co mi w duszy gra”. Jak mam jakiś nowy i trudny projekt, to muszę się z tym przespać, przemyśleć to wiele razy i czasem go    zostawić, żeby zrobić coś innego i wrócić do niego później, bo czasami na drugi dzień przychodzi mi dopiero do głowy jakiś pomysł. Mam też tak, że jak coś robię i przychodzi tzw. „wena” jakiej doświadczają zwykle artyści, to w tym momencie muszę zacząć to robić, żeby pomysł nie „uciekł”.    Dużo też robię rzeczy na zamówienia indywidualne, np. jakieś dziecko ma swojego ulubionego bohatera z bajki, którego nie można kupić, to też jestem w stanie go wykonać, choć to są dla mnie też duże wyzwania. Na przykład ostatnio musiałam zrobić dla jednej pani wiszącego żurawia. Spędził mi on sen z powiek przez wiele dni, ale go zrobiłam. Wykonuję dużo takich    indywidualnych projektów i chciałabym, aby ta informacja dotarła do szerszej rzeszy moich odbiorców. Ogólnie, ja nie lubię kopiować wzorów, ale taki jest rynek i jak ludzie coś zobaczą, to też chcą coś podobnego, ale zawsze staram się coś jeszcze dodać od siebie.

A jakie ma Pani jeszcze plany?

Oczywiście, że mam chęć na „więcej”. Kiedyś chciałam projektować stroje w teatrze, ale to już są takie marzenia z wyższej półki, na razie mam dzieci i czas mi na to    nie pozwala, może gdzieś, kiedyś. Na razie stroje tylko dla córki robię. Chciałabym robić, tak naprawdę, więcej innych takich rzeczy, żebym mogła się wykazać, nie takich prostych, tylko może bardziej skomplikowanych. Chciałabym też trochę pojeździć po Polsce, żeby pokazać się i    przy okazji coś zwiedzić. Oprócz zabawek robię też m.in.    materiałowe torby i kwiaty, takie rzeczy na różne okazje np. na Dzień Nauczyciela, które cieszyły się ostatnio w mojej okolicy wzięciem na zakończeniach roku. Jak, by ktoś chciał coś kupić, to może się kontaktować ze mną poprzez messengera lub portal Facebook, gdzie mam też swój    profil. Swoje prace prezentowałam też w Łodzi m.in. w ogrodach Gayera, jeździłam również na jarmarki bożonarodzeniowe, miałam także ekspozycję Miejskim Ośrodku Kultury w Koluszkach, a obecnie jak widać wystawiam swoje zabawki w brzezińskiej bibliotece.

Dziękuję za rozmowę.

Więcej zdjęć z wystawy w dziale Fotogaleria